wojciech cejrowski w indiach
Wojciech Cejrowski Wiki – Wojciech Cejrowski Biography. Wojciech Cejrowski is a well-known celebrity from Poland. So let’s check out Wojciech Cejrowski’s personal and public life facts, Wikipedia, bio, spouse, net worth, and career details. Wojciech Cejrowski was born in the Catholic University of Lublin in 1964.
19.10.2023 20:00. KUP BILET. Wojciech Cejrowski - Trudne dzieciństwo - Bilety na wydarzenie. Kup Bilet Online już teraz na biletyna.pl.
Wojciech Cejrowski (n. 27 de junio de 1964 en Elbląg) - viajero, periodista de radio, escritor, publicista, crítico musical, personalidad televisiva y fotógrafo polaco. Estudió actuación en Varsovia, historia del arte en Lublin; y sociología y arqueología en Varsovia. Habla polaco, español, inglés, portugués y ruso [1].
Beata Pawlikowska i Wojciech Cejrowski byli razem! Beata Pawlikowska i Wojciech Cejrowski poznali się w latach 90., a dokładnie w 1993 roku.Trafili na siebie w radiu Kolor, w którym oboje pracowali
polski animator i działacz jazzowy. Dzieci. Wojciech Cejrowski. Stanisław Cejrowski (ur. 22 maja 1939 w Skórczu, zm. 14 kwietnia 2009 w Ełku [1] [2] [3] lub Elblągu [4]) – polski animator i działacz jazzowy .
nonton film mae bia 2021 sub indo. rajscy2012 11:08 | Pod wpływem pytań jakie dostajemy od czytelników naszego bloga, postanowiliśmy napisać nasz poradnik: Co zabrać w podróż do Indii. Wielkość naszego bagażu wyznaczają linie lotnicze, które w większości każą nam się ograniczyć do 20 kg. To i tak dużo jeśli musimy to nosić codziennie na grzbiecie;-) Elementarz podróżnika mówi, że bagaż nie powinien być cięższy niż 12 kg. Co, przyznaje się szczerze, w moim wykonaniu jest niemożliwe! Przyjmijmy więc, że coś pomiędzy będzie optymalne. Moja porada, to zważyć swój plecak przed wyjazdem. Pamiętajmy, że w drodze powrotnej dojdą nam jakieś prezenty i pamiątki, a magicznej 20 nie powinniśmy przekraczać, jeżeli chcemy uniknąć problemów z dopłatami na lotnisku. Oprócz dużego bagażu bardzo ważna jest tzw. „nerka”, saszetka, bajtlik czyli coś co mamy na pasku przy brzuchu. Zawsze przy sobie powinniśmy trzymać pieniądze, dokumenty i karty kredytowe. Pieniądze – bierzemy dolary lub euro (ze wskazaniem na dolary – zdarzyło nam się na prowincji, że dolary miały ten sam przelicznik co euro!!) oraz kartę bankomatową. Z wyjątkiem małych miasteczek i wsi bankomaty czyli ATM są łatwo dostępne. Natomiast lepiej nie nastawiać się na płacenie kartą w hotelach czy sklepach, trzeba mieć ze sobą gotówkę. Oprócz „nerki” przydaje się tzw. bagaż podręczny czyli mały plecak. Jak już szczęśliwie ulokujemy się w hotelu i zrzucimy nasz ciężar z pleców, mały plecak przyda się na codziennie wyprawy. A w nim koniecznie: - butelka wody - parasolka (w porze deszczowej) - latarka (przydaje się przy zwiedzaniu jaskiń i gdy wyłączą prąd)) - okulary przeciwsłoneczne (to baardzo ważne) - krem przeciwsłoneczny z wysokimi filtrami - coś na głowę, ochrona przed słońcem. Co włożyć do dużego plecaka? Wojciech Cejrowski uważa, że na każdą podróż, nie ważne jak długą , wystarczą dwie pary majtek. Codziennie jedną pierzemy i wieszamy gdziekolwiek, nawet na klamce. My aż tacy rygorystyczni nie jesteśmy. Mogę tylko napisać, że radzę się ograniczać z ilością rzeczy. Zawsze można dokupić na miejscu jak czegoś okaże się za mało. Przeważnie za dużo niższą cenę niż w Polsce. Jak należy się ubierać? Żeby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji ze strony Hindusów, nie przyzwyczajonych do „golizny”, ubierać się należy tak , żeby nie prowokować. Szczególnie ważne dla dziewczyn, które podróżują same. Unikać zbyt krótkich spodenek, spódnic czy sukienek, a na bluzki na ramiączkach lepiej narzucić szal. Buty: lekkie i wygodne, dobrze sprawdzają się zwykłe klapki lub sandały. Należy zabrać coś ciepłego do ubrania, np: sweter + długie spodnie. Co prawda Indie to najcieplejszy kraj na świecie i największym problemem jest gorąco ale: - w porze „zimy”, grudzień – luty, poranki i wieczory bywają chłodne , szczególnie w Indiach północnych; - podgórze Himalajów to już inna historia, tam bywają nawet ujemne temp. w okresie zimy; - nocne autobusy zwane „zimnobusami” potrafią tak wymrozić, że nie da się zasnąć; - klimatyzowane wagony w pociągach (z AC), chociaż tu jest o tyle dobrze, że zawsze dostaniemy kocyk, prześcieradło i poduszkę. W naszej podróży bardzo sprawdził się lekki kocyk z polaru, doskonały na „zimnobusy”. Znamy i takich podróżników, którzy jeżdżą z cienkim śpiworem. Poza tym w hotelach budżetowych często dostajemy łóżko tylko z prześcieradłem, wtedy nasz kocyk bardzo się przydaje. Jeżeli ktoś lubi mieć podusię, to podpowiem naszą metodę. Zawsze bierzemy ze sobą poszewkę na „jaśka”, wystarczy włożyć trochę ubrań i mamy poduszkę. Ręcznik – nie za duży, nie za mały, ale trzeba mieć. Nie liczyć na to, że będą w hotelach. Hinduskim wynalazkiem jest coś w rodzaju chusty lub szerokiego szala, który używają zarówno jako płaszcz, kocyk lub jako ręcznik..... Można go zakupić na miejscu. WAŻNE! Ze względu na to, że ubikacje, z których przyjdzie wam korzystać mogą mieć „średni” poziom czystości i higieny, warto zabrać chusteczki odświeżające lub (i) płyn dezynfekujący oraz papier toaletowy (papier jest dostępny w dużych miastach i miejscach turystycznych, na wsiach możecie zapomnieć). Lekarstwa: W Indiach można kupić bardzo tanio i bez recepty lekarstwa praktycznie na wszystko. Najczęstszym problemem są biegunki. W przypadku takowej warto iść do apteki „chemist shop" lub "drug shop” i zakupić ich lokalne specyfiki. Są skuteczniejsze i znacznie lepiej działają na indyjskie bakterie niż np. nasz węgiel. Oczywiście należy się zaopatrzyć w podręczną apteczkę, ale nie wpadać w panikę jak czegoś zapomnimy , albo się skończy. Warto zachować puste opakowanie i pokazać w aptece co nam potrzebne. Często kupimy lek o innej nazwie, ale tym samym składzie. Biegunki najłatwiej łapiemy z powodu wody, dlatego absolutnie nie należy pić wody, którą nam podają ”w knajpach”, z wyjątkiem butelkowanej. Bardziej wrażliwi powinni nawet do mycia zębów używać butelkowanej. Kolejna rzecz to uważać na owoce, nie przesadzać z ich ilością. Czego nie brać: - butów typu adidasy, jeżeli nie wybieramy się na treking w góry; - kurtek przeciwdeszczowych, jest tak gorąco, że się w nich można ugotować; - suszarek - włosy schną bardzo szybko i bez suszarek; - w naszym przewodniku piszą żeby zabrać żelazko, to jakaś bzdura, lepiej wziąć rzeczy, które się za bardzo nie gniotą, a w razie czego, większości hoteli wyprasują wam lub pożyczą żelazko; - łańcucha do przytwierdzania plecaka w pociągu, może to brzmi śmiesznie, ale można taki kupić na miejscu. My obywamy się bez tych łańcuchów, przywiązujemy nasze plecaki paskami, których przy nich nie brakuje. Sprawy jedzeniowe. To oczywiście sprawa indywidualna. Niektórzy wychodzą z założenia, że wszystko kupią na mieście. My zawsze zabieramy za sobą grzałkę lub coś do gotowania wody, kubki i scyzoryk niezbędnik. Lubimy sobie zrobić swoją herbatę lub kawkę. Oj kawy to oni nie potrafią zrobić dobrze! A ich herbaty czyli "ciaj" albo komuś zasmakują albo są nie do wypicia (jak np. dla mnie). „Kawoszom” radzimy zabrać zapas ze sobą, chyba że rozpuszczalna Neska jest do zaakceptowania;-) W wielu krajach Azji jest problem z używaniem wtyczek elektrycznych , w Indiach na szczęście nasze europejskie pasują. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś sprawdzone niezbędniki podróżnika, piszcie, podzielcie się doświadczeniami!
Adam ZaszkowskiW czwartek (24 lutego) znany polski podróżnik, autor wielu książek Wojciech Cejrowski zawitał do Bydgoszczy. Organizatorem spotkania na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym była Fundacja autorskie, na którym Wojciech Cejrowski pokazywał zdjęcia z podróży, opowiadał o swoich przygodach i był do dyspozycji swoich fanów i fanów jego książek, było poprzedzone krótką konferencją prasową. Z powodu małego udziału mediów konferencja nie odbyła się w specjalnie przygotowanej sali, lecz po prostu w garderobie kameralnym gronie Wojciech Cejrowski odpowiadał na pytania dotyczące poglądów i wypraw. Zapytany, dlaczego nie przyszedł boso, lecz w swoich żółtych butach z węża/krokodyla/smoka, odpowiedział, że boso chodzi jedynie w Amazonii. Polskie realia i realia innych krajów uniemożliwiają takie zachowanie i nie widzi nic dziwnego w tym, że akurat dziś przyszedł w butach. Nikt przecież nie chce, aby przylegała do niego na stałe otoczka, jak w jego wypadku postrzeganie go jedynie przez pryzmat bosych stóp i koszuli bahama. Pomijam fakt, że przyszedł z nieodzownym kubkiem yerba matte... Porównywał także zachowanie ludzi cywilizowanych, do tych żyjących bliżej przyrody i podkreślał ich naturalne postrzegania świata bez otoczki kłamstwa i zawoalowania. Nie omieszkał również ocenić kilku polskich polityków :)Znając charakter pana Wojciecha, można było spodziewać się niezbyt owocnego wywiadu, gdyż najlepiej sam przeredagowałby wszystkie pytania, ale cóż... Pracujący z nim reporterzy muszą niestety przyzwyczaić się do różnych wybryków i przytyków :)O Wojciechu CejrowskimFundacja Wiatrak przygotowała krótką informację prasową: "Już od wielu lat staramy się sprostać wymaganiom naszych odbiorców sięgając po wyjątkowych artystów. W związku z tym 24 lutego 2011 roku zaprosiliśmy do Bydgoszczy niezwykłego gościa, doświadczonego podróżnika, autora poczytnych książek i publikacji prasowych Pana Wojciecha Cejrowskiego, który przybliży słuchaczom historie niezwykłych ludzi i malowniczych zakątków słów o naszym gościu...Wojciech Cejrowski od 20 lat organizuje wyprawy w najdziksze zakamarki naszej planety. Był już w 40 krajach na 6 kontynentach. Najczęściej odwiedza Amazonię. Jak twierdzi, cel przyświeca mu jeden - podróżuje, aby ostatnich wolnych Indian ocalić od zagłady i zapomnienia. Tworzy dokumentację ginących plemion i ludów pierwotnych. Docierał tam, gdzie nie docierali inni podróżnicy, jak na przykład w 1996 roku - na piechotę przedarł się z Panamy do Kolumbii, pokonując po drodze bagnistą puszczę Darien, znaną jako "Biegun Dżungli", dalej w 1999 roku w Gujanie pokonał całą trasę Camel Trophy, a potem przedarł się do ostatniej istniejącej wioski plemienia Wai Wai. Wielokrotnie płynął indiańskimi pirogami w głąb dziewiczej puszczy; przez całe tygodnie pozbawiony kontaktu z cywilizacją, a potem mieszkał wśród Indian i żył tak jak oni (budował szałasy, chodził na polowania)...".Zobacz też:"Moje Indie" - spotkanie z Jarosławem KretemPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Wydawnictwo „Bernardinum” Sp. z Biskupa Dominika 11, 83-130 Pelplintel. 58 536 17 57, fax 58 536 17 26[email protected] © 2020 Paweł SkibaZdjęcia: Paweł Skiba; Karolina Pisula str. 6-7, 8, 34-35, 68, 107 dół, 119 góra, 158, 170, 193, 264, 282, 286, 287; Sulekha Dey 280-281; Adobe Stock 262, 263Wszelkie prawa zastrzeżoneCopyright © 2020 opracowanie plastyczne W. Cejrowski Sp. z © 2003 plastyczny kształt serii „Biblioteka Poznaj Świat” W. Cejrowski Sp. z © 2020 wydanie polskie Wydawnictwo „Bernardinum” Sp. z All rights okładki i elementów graficznych: Łukasz CiepłowskiRedakcja: Edyta UrbanowiczKorekta: Edyta Urbanowicz, Irena Gwiazda, Piotr KoperskiMapy: Agnieszka Rajczak-KucińskaSkład, dobór i opracowanie zdjęć: Łukasz CiepłowskiKierownictwo artystyczne i merytoryczne: Wojciech CejrowskiDruk i oprawa: Drukarnia Wydawnictwa „Bernardinum” Sp. z 58 536 43 75, e-mail: [email protected]Wydanie IISBN 978-83-8127-536-1All rights reserved. Wszelkie prawa kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw żonie, za umiejętność postrzegania świata sercem, a nie to pierwsze uczucie, jakie pamiętam, gdy wspominam podróż do Indii. Niepokój związany z tłumem Hindusów szukających czegoś w środku nocy na lotnisku w Nowym Delhi. Niepokój towarzyszący nam podczas przejazdu z lotniska do coraz ciemniejszych i coraz węższych ulic, na których nigdy z własnej woli nie postawiłbym stopy. Niepokój związany z samym wejściem do obskurnego hotelu i jeszcze większy, gdy następnego dnia nadszedł czas, by z niego wyjść. Niepokój narastał, gdy zorientowałem się, że na ulicach prawie nie ma kobiet, a mężczyźni bez najmniejszego skrępowania świdrują wzrokiem dwie białe dziewczyny, które miałem za towarzyszki. Na to wszystko nakładał się również depresyjny brak słońca, którego promienie przez okrutnie gęsty smog nie były w stanie dotrzeć do Ziemi. Potrzeba czasu, by niepokój zmienić w czujność, wyzbyć się strachu i zacząć odczuwać radość z pobytu w Indiach. Zanim tam przylecieliśmy, byłem przekonany, że już wiele widziałem, a trzy miesiące spędzone w Tajlandii, Laosie, Wietnamie i Kambodży wystarczyły, żeby oswoić się z azjatycką rzeczywistością i czuć w Indiach spokój. Nic bardziej mylnego. Indie to zupełnie inny poziom azjatyckości. Miejsce, w którym brud miesza się z elegancją, bieda z bogactwem, piękno z kiczem, smród zgnilizny z zapachem kadzideł, a higiena z… nie, higieny po prostu nie ma. Radość? Do niej trzeba dorosnąć. Kiedy już minie trochę czasu, a organizm przyzwyczai się do nowych bodźców i gdy nieodzowny zapach ekskrementów przestanie nam przeszkadzać, zaczniemy dostrzegać to, co w pierwszej chwili jest niezauważalne. Pod tą twardą, praktycznie nieprzepuszczalną pokrywą znajduje się, czekający na odkrycie, piękny kraj i piękni ludzie. Kiedyś pewna mądra osoba powiedziała mi, że każdy, kto był w Indiach, patrzył na to samo, lecz widział coś zupełnie innego. Właśnie dlatego oddaję w ręce Czytelnika tę książkę, przedstawiającą moje własne, zupełnie inne spojrzenie na Indie. ŻYCIE POMIĘDZY PODRÓŻAMIW książce pt. „Tajlandia. Dwa spełnione marzenia” wspominałem o tym, jak wyglądało życie przed pierwszą poważną wyprawą do Azji. Wiele osób później pytało, jak to możliwe, żeby po tak długim czasie wrócić do „normalnego” życia. W związku z tym myślę, że warto, abym odpowiedział na to pytanie i w kilku zdaniach opisał to, co wydarzyło się pomiędzy kwietniem 2014, gdy wraz z Anną wróciliśmy z Tajlandii, a styczniem 2016, gdy w końcu udało nam się wyruszyć w kolejną podróż. Otóż powrót do Polski nie był aż tak trudny. Korzystając z życzliwości naszych znajomych, wprowadziliśmy się do ich przytulnego domu w Gowarzewie pod Poznaniem. Następnie wróciliśmy do pracy w tych samych firmach, w których pracowaliśmy wcześniej. Byliśmy pełni energii, odwiedzaliśmy rodzinę i przyjaciół, pokazując im film z naszych podwodnych zaręczyn oraz zakupiony w zatoce Ha Long pierścionek z czarną perłą. Z czasem znaleźliśmy własne mieszkanie, a następnie skupiliśmy się na przeprowadzce i remoncie. Innymi słowy, jakby nigdy nic, podążaliśmy klasyczną drogą, którą powinien przejść młody człowiek w naszym kraju. Dostałem się na projekt w Hamburgu i po raz kolejny rozpocząłem etap samotnych wyjazdów służbowych. Ani Anna, ani ja nie byliśmy zadowoleni z powrotu za biurko, więc w naszych niespokojnych głowach zaczęły rodzić się różne myśli, prowadzące w kierunku zmiany. Zmiana, jaką zdecydowaliśmy się zrealizować, z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się tak absurdalna, że sam się zastanawiam, jak mogło do niej w ogóle dojść. To jednak wydarzyło się naprawdę: Anna zrezygnowała z pracy na etacie, kupiliśmy przez Internet wózek gastronomiczny, zrobiony wiele lat wcześniej w Chinach, a następnie namówiliśmy mojego brata, żeby pomógł nam przerobić go na wyglądający iście azjatycko pojazd, służący do mobilnej sprzedaży wietnamskiej kawy. Przygotowanie wózka, zdobycie wszystkich wymaganych pozwoleń od różnego rodzaju urzędów i sanepidów, zakup kasy fiskalnej i co najważniejsze: uzyskanie aprobaty od plastyka miejskiego, trwało prawie pół roku. Ostatecznie, gdy już traciliśmy wszelką nadzieję na powodzenie naszej akcji, późną wiosną Anna zaczęła parzyć wietnamską kawę na ulicach Poznania. Mieliśmy swój własny kawałek Azji w Polsce. Gdy kończyłem pracę, wsiadałem na rower lub motocykl i jechałem do Anny. A jeśli nie jechałem, to widzieliśmy się najwcześniej o dwudziestej drugiej, gdy wracała do domu, podliczała straty, przygotowywała zestaw produktów na kolejny dzień pracy i kładła się spać, półprzytomna, około północy. W weekendy jeździliśmy razem na targi śniadaniowe. Szybko zyskaliśmy klientów, którzy odważyli się spróbować naszej kawy i od tamtej pory nie chcieli już pić żadnej innej. Powracający klienci sprawiali nam naprawdę dużą radość i mimo że w ostatecznym rozrachunku nasza mała działalność nie przyniosła ani złotówki zysku, dążyliśmy do celu i zrealizowaliśmy nasze marzenie. Wspominamy je dziś jako fantastyczną przygodę, która niestety miała nieciekawe zakończenie i wcale nie mam tu na myśli kwestii finansowych. Otóż jesienią skończyła się ładna pogoda, zaczął padać deszcz, a co za tym idzie, skończyli się również klienci. Przez Internet znaleźliśmy firmę budowlaną, która za opłatą chętnie przyjęła wózek na przechowanie przez okres zimowy. Gdy chcieliśmy go odzyskać na wiosnę, właściciel firmy unikał spotkań, nie przyjeżdżał w umówione miejsce, aż w końcu przestał odbierać nasze telefony. Legalnie zarejestrowana firma, która do dziś nie została zamknięta, a właściciela nie spotkały żadne konsekwencje. Sprawę zgłosiłem na policję, a ta nie zrobiła w tej kwestii nic aż do jesieni (czyli idealnie do zakończenia sezonu), ponieważ… sprawcy nie dało się zlokalizować. Po miesiącach mojego nękania pani prowadząca sprawę postanowiła w końcu odwiedzić sprawcę osobiście. Tydzień później wózek, pozbawiony ręcznie robionego zadaszenia, powgniatany i odrapany z farby, trafił na policję. Nie pozostało nam nic innego jak sprzedać go za bezcen. Co działo się z wózkiem przez cały ten czas, tego nie wie nikt. A co dzieje się teraz z człowiekiem, który go sobie przywłaszczył? Pewnie szuka kolejnych zleceń w Internecie…Tak skończyła się nasza polsko-wietnamska przygoda. Anna znalazła nową pracę za biurkiem, a ja pozostałem przy swoich dotychczasowych zajęciach. Minął kolejny miesiąc, może dwa i… kupiliśmy bilety do Indii. Tym, co będzie później, postanowiliśmy martwić się… później.
Autorem wpisu jest: Dorota Mrówka Okazuje się, że olej można wytłoczyć niemal ze wszystkiego. Jeżeli do tego jest tłoczony na zimno, a nie rafinowany, zachowuje cenne dla zdrowia tłuszcze omega 3 i omega 6, wiele witamin i mikroelementów. Do tego nie traci smaku ani aromatu, jest nie tylko smaczny i zdrowy, ale także bardzo przydatny jako kosmetyk. Przekonała nas o tym firma Oleofarm, która zaprosiła dziennikarzy na prezentację swoich wyrobów. W ofercie znajdziemy aż kilkadziesiąt najróżniejszych olejów – z awokado, z dzikiej róży, krokoszowy, sezamowy, konopny, z pestek dyni, pestek winogron, rzepakowy, z maku, z orzechów włoskich, brazylijskich czy arachidowych. Można je wykorzystywać jako dodatek do dipów, sałatek, deserów, ryb, mięs i ziemniaków lub kasz. Ważne jednak, aby olejów tłoczonych na zimno nie podgrzewać, nie smażyć na nich, ani nie piec – poddane wysokiej temperaturze, tracą wiele ze swoich wartościowych składników. Najzdrowsze są podane na zimno. Podróż po świecie olejów połączono z podróżą po ciekawych zakątkach naszego globu. Wojciech Cejrowski, który prowadził prezentację, opowiedział przy okazji o wielu niezwykłych miejscach Meksyku, Brazylii, Indiach, Egipcie, Hiszpanii i Polski. Z każdym z tych państw skojarzono inny olej – z Meksykiem olej z pestek dyni oraz kukurydziany, Brazylia to z kolei olej z orzechów arachidowych, które nie są orzechami, a nasionami, jak fasola i groch oraz z tzw. brazylijskich orzechów, które nie są brazylijskie, ale peruwiańskie. Nazwa wzięła się stąd, że do Europy orzechy te trafiały z brazylijskiego portu Manaus. Co ciekawe, orzechów tych nie da się uprawiać, cały zbiór pochodzi zatem z dzikich drzew. Poza tym orzechy brazylijskie są najtwardsze na ziemi. Do ich rozbicia trzeba mieć sporo siły i duży kamień. Jedynie małe zwierzątko, przypominające naszą wiewiórkę, zwane aguti potrafi sobie poradzić z tą twardą skorupą bez większych problemów. W rzeczywistości Ameryce Południowej rzadko stosuje się oleje. A Indianie w puszczach amazońskich zastępują go w inny sposób. Doskonałym źródłem tłuszczu są….. pędraki. Podobno smakują kwaśno i – jak zapewnia Wojciech Cejrowski – nie ma za czym tęsknić. W Indiach czekał na nas olej z konopi i lnu. Ten pierwszy, pomimo, iż pochodzi z konopi kojarzących się z zupełnie innym towarem, nie ma właściwości otępiających. Jest w pełni bezpieczny. W Polsce olej ten używany był często jako olej postny, kiedy na przednówku brakowało wartościowego pożywienia, korzystano z jego dobrodziejstw. W Egipcie spotkaliśmy sę z olejem sezamowym i krokoszowym. Hiszpania to zaś oleje z pestek winogron i awokado. Natomiast Polska może się pochwalić aż 4 rodzajami oleju – z dzikiej róży, z lnianki, rzepaku i maku. Podróż po tych niezwykłych zakątkach umilały, specjalnie przygotowane pod kątem podróży, przekąski – meksykańskie guacamole z awokado, indyjskie pierożki z ciasta jogurtowego, egipski humus z ciecierzycy, czy hiszpańska tortilla. Do tego gorące flamenco, zmysłowy taniec Izis i wojownicza capoeira dopięły całości. Impreza odbyła się 4 czerwca 2008 roku w warszawskiej restauracji „Galeon". Organizatorem rejsu "Galeonem" była agencja IMR advertising by PR. O właściwościach w/w olejów powstanie w niedalekiej przyszłości osobny tekst. Foto: Marek Ulatowski, DM O autorze Redakcja trzymająca widelca Grupa pasjonatów, którzy chcą zrewitalizować spojrzenie Polaków na kulinaria. Uparcie dążą do celu i namawiają kolejnych specjalistów z branży, by przyłączyły się do projektu i pisały teksty: opiniotwórcze, wartościowe, celne, pikantne, ostre, a czasami gorzkie.
W sobotę, 15 listopada br. postanowiliśmy wybrać się z Kaliną na Warszawskie Targi Turystyczne Podróże, które odbywały się na Torwarze w dniach 14-16 listopada. Wizytę na targach zaplanowaliśmy już dawno. Bodźcem, który sprawił, że chcieliśmy uczestniczyć w tym wydarzeniu był Wojciech Cejrowski, znany polski Cejrowskiego raczej nie trzeba przedstawiać. Chyba każdy widział w telewizji jego programy z serii “Boso…”. Chcieliśmy spotkać się z panem Wojciechem z uwagi na fakt, iż chcieliśmy mieć jego autograf w jego najnowszej książce “Wyspa na Prerii”.Gdy dojechaliśmy do Torwaru autobusem linii 171, kupiliśmy bilety wstępu na Targi (dla mnie bilet kosztował 10 zł, dla Kaliny z uwagi na fakt, iż jeszcze studiuje, bilet kosztował 5 zł). Zostawiliśmy kurtki w szatni i poszliśmy zwiedzać stoiska interesowały nas stoiska (oprócz stoiska, gdzie swoje książki podpisywał Wojciech Cejrowski), których tematyka dotyczyła Polski. Tych jednak było jak na lekarstwo, co bardzo mnie zasmuciło. Jednak z tak małej ilości informacji o polskich produktach turystycznych zebraliśmy kilka ulotek i folderów, które w przyszłości pomogą nam wybrać ciekawe miejsce do zwiedzenia w naszym kraju. Jako że pochodzę z Nowego Dworu Mazowieckiego, martwi mnie brak stoiska z tego miasta, które powinno gdzie się da reklamować swój produkt turystyczny, jakim jest Twierdza Modlin. Z resztą nie był to odosobniony przypadek, bowiem nie stwierdziłem obecności żadnego polskiego miasta, a szkoda, bo takie targi turystyczne są na pewno bardzo dobrą okazją do zareklamowania za to dużo stoisk różnych wydawnictw, które oferowały swoje książki o tematyce turystycznej w różnorakich rabatach (raz mniejszych, raz większych). Były również stoiska z nazwijmy to “swojskim jedzeniem”. Czyli można było kupić sobie kromkę chleba ze smalcem (co zawsze mnie śmieszy, bo niby nikt w domu nie wpadnie na pomysł, żeby sobie taki smalec wytopić ze słoniny sam, a na targach czy innych imprezach stoiska takie są oblegane przez tłumy), miód czy naturalne soki. Kromki ze smalcem sobie nie kupiliśmy, ale nigdy nie pogardzę miodem, którego spróbowaliśmy w kilku odmianach i smakach, a i kupiliśmy sobie słoiczek miodu z żurawiną oraz po butelce miodolady malinowej, która jest tradycyjnym napojem wytwarzanych z miodu w końcu do stoiska, gdzie Wojciech Cejrowski podpisywał swoje książki. Powiem szczerze, że myślałem, iż będzie to szło ociężale. Okazało się jednak, że pomimo dużej ilości chętnych podpisywanie książek przebywało bardzo sprawnie. W końcu doczekaliśmy swojej kolejności. Żałujemy tylko, że nie pomyśleliśmy o zrobieniu sobie zdjęcia z p. Wojciechem, ale tą przyjemność zachowujemy sobie na kolejne spotkanie z podróżnikiem, bowiem mam w planach “upolowanie” jego występów w stylu stand-up, z którymi jeździ po całej Polsce, ale jak sam przyznał na późniejszym wystąpieniu “w Warszawie jakby go nie chcą”. W tym roku raczej się nam już nie uda być na występie Wojciecha Cejrowskiego, ale mam nadzieję, że sztuka ta uda się nam w przyszłym Cejrowski podpisał nasz egzemplarz książki “Wyspa na Prerii”: “Kalinie i Przemysławowi WC 2014”Po odejściu od stoiska z Wojciechem Cejrowskim kontynuowaliśmy swój spacer po stoiskach, który zaraz przerwaliśmy, bowiem chwilę posłuchaliśmy wystąpienia pani Katarzyny Mazurkiewicz, która opowiadała o swojej podróży po Indiach. Mnie bardzo zainteresował jeden z Hindusów, o którym wspomniała p. Kasia. Mianowicie ów Hindus szedł na pielgrzymkę jednym brzegiem Gangesu, a zamierzał wracać do domu drugim brzegiem. Zapytany ile czasu szedł, odpowiedział, że trzy lata. Pani Katarzyna zachęciła wszystkich, którzy nie mają zbyt dużo do roboty, aby zastanowili się nad taką wyprawą, bo jak argumentowała, w Indiach można dużo zobaczyć, jak również ceny są tam niskie, więc sama wyprawa po Indiach nie powinna nas dużo kosztować (co innego sam dojazd do tego kraju, którego koszt z pewnością jest wysoki – tak dla przykładu koszt biletu lotniczego dla dwóch osób dorosłych w liniach Qatar Airways na trasie Warszawa – Kalkuta w jedną stronę to około 3-4 tysięcy złotych w zależności z jakim wyprzedzeniem wykupimy bilety).Katarzyna Mazurkiewicz opowiada o IndiachGdy skończyło się wystąpienie pani Katarzyny Mazurkiewicz, po raz kolejny w tym dniu na scenie stanął Wojciech Cejrowski (pierwszy występ opuściliśmy, bo jeszcze nas tam nie było, a tematem była preria).Drugie wystąpienie pana Wojciecha dotyczyło Indian, dziko żyjących w dolinie Amazonki. Treści przytaczać nie będę, bowiem mam materiał filmowy z tego wystąpienia, który opublikuję, jak tylko go obrobię. Tak więc film będzie miał oddzielny Cejrowski na scenie WTTWojciech Cejrowski tak barwnie i interesująco opowiadał o Indianach z Amazonii, że nie wiadomo kiedy minęło 30 minut jego wystąpienia. Trzeba przyznać, że Wojciech Cejrowski był magnesem, którzy przyciągnął w sobotę ludzi na targi. Widownia nie była już tak liczna na wystąpieniach innych wystąpieniu Wojciecha Cejrowskiego, nastąpiła chwila przerwy, po której miejsce na scenie zajęła pani Izabela z firmy The Earth Trip, wraz z gościem z Madagaskaru. Pani Iza opowiadała o swojej podróży na Madagaskar. Rozdawała również prawdziwe laski wanilii, o które po zakończeniu prezentacji postarała się także Kalina. Laski były zapakowane w torebkę z papieru, który został również wytworzony na wytwarza się taki papier możecie obejrzeć na filmie poniżej:Pani Iza mówiła również o lemurach, które chyba też każdy zna, dzięki filmowi animowanemu pt. “Madagaskar” i postaci lemura Króla Juliana. Następnie miejsce pani Izabeli zajął jej gość, rodowita Malgaszka Bakomalala Nirinalijao (na nazwisku można sobie język połamać), która opowiadała jak wygląda życie codzienne na Nirinalijao i Izabela Fronczyk opowiadają o MadagaskarzeWanilia prosto z MadagaskaruKolejnym i ostatnim już punktem naszego pobytu na Warszawskich Targach Turystycznych było ponowne wystąpienie Wojciecha Cejrowskiego, który tym razem opowiadał jak wygląda praca na planie jego programów od kuchni. Z tej części spotkania z panem Wojciechem również mam materiał filmowy. Na końcu, Wojciech Cejrowski, przedstawił fragment swojego stand-up’u pt. “Ale Meksyk”, z którym odwiedza różne miasta w Polsce. Z tego fragmentu wystąpienia nie mam jednak materiału filmowego, bowiem skończyło się wolne miejsce na karcie pamięci w moim tym skończyliśmy swój udział w tegorocznych Warszawskich Targach Turystycznych Podróże. Film z wystąpień Wojciecha Cejrowskiego postaram się opublikować najszybciej jak to będzie ktoś z Was był na targach, zapraszam serdecznie o pisanie swoich wrażeń z pobytu na 0 głosy/ówOceń ten post
wojciech cejrowski w indiach